Pokonanie
smoka wawelskiego jest sławnym mitem narodowym. Bajeczna opowieść o tym
oraz o Kraku – legendarnym władcy – obrazuje zaszczytną ideę
zwycięstwa nad złem. Źródła do dziejów kultury narodowej wskazują, że
Polacy byli kiedyś z tego dumni.
Pewnym
paradoksem tej bajecznej opowieści jest fakt, że według wielu źródeł
historycznych, w tym tych najstarszych, nie był to smok, lecz potwór.
W
dziejach polskiej historiografii doszło do zamiany motywu potwora w
smoka wawelskiego. Kiedyś pisano i to nawet w poważnej literaturze, że
to niby Krak walczył i pokonał smoka, a źródła historyczne podają coś
innego.
Wincentemu
Kadłubkowi, autorowi najstarszego tekstu o tej postaci, nie chodziło o
bajki, lecz o zupełnie inną sprawę i to poważną.
O
smoku wawelskim wspominali w swoich dziełach zagraniczni dawni uczeni,
historycy i przyrodnicy. Jednakże nie był jedynym potworem krakowskim.
Rzekomy pomnik smoka
wawelskiego koło Smoczej Jamy w Krakowie przedstawia zupełnie coś
innego, niż to, o czym powszechnie się mówi.
Znany obraz Witolda Pruszkowskiego Smok podwawelski kryje w sobie pewien sekret, który zawiera wielkie przesłanie narodowe. O tym jest ta książka!
Marek Sikorski
Na tropach smoka wawelskiego. Rozwiązanie historycznej zagadki
Wydawnictwo Sativa Studio 2016
ISBN 978-83-939333-8-9
spis treści
Od autora
Skandal w Krakowie
O kościach smoka na Wawelu
Wincenty Kadłubek pisał o potworze
Spór o smoka wawelskiego
O Smoczej Jamnie inaczej
Zagadka smoczego pomnika
Smok chce pożreć Polonię
Wybrana bibliografia
Projekt graficzny i skład wykonała
Katarzyna Malkusz właścicielka
Wydawnictwa Sativa Studio
www.sativastudio.pl
Fragment książki
Mistrz Wincenty Kadłubek pisał o potworze
Powszechnie
mówi się, że od najdawniejszych czasów wawelska bajeczna historia z
Krakiem dotyczyła smoka, lecz to nieprawda. Mistrz Wincenty Kadłubek –
twórca pierwszej przekazanej w wersji pisemnej historii o wawelskiej
bestii – nie pisał o smoku, lecz o potworze.
Wincenty
Kadłubek, biskup krakowski, późniejszy zakonnik w klasztorze cysterskim
w Jędrzejowie, napisał na przełomie XII i XIII wieku słynną Kronikę polską (Chronica Polonorum).
Dzieło to, ze wszech miar ciekawe, będące drugą po dziele Galla Anonima
kroniką naszego narodu, zawiera wiele motywów będących wytworem
fantazji. Wśród nich jest zapis mówiący o historii Grakcha (postać ta
później otrzymała miano Kraka lub Krakusa), który z udziałem swoich
dwóch synów przyczynił się do pokonania podwawelskiej bestii. W jego
kronice można przeczytać: „Był bowiem w załomach pewnej skały okrutnie
srogi potwór, którego niektórzy zwać zwykli całożercą. Żarłoczności jego
każdego tygodnia według wyliczenia dni należała się określona liczba
bydła. Jeśliby go mieszkańcy nie dostarczyli, niby jakichś ofiar, to
byliby przez potwora pokarani utratą tyluż głów ludzkich”.
Władca
Grakch nie mógł znieść tego potwora i postanowił go zgładzić, ale to
zadanie zlecił dwóm swoim synom. Ci wpadli na pomysł, aby podstępnie
otruć bestię, dając jej do zjedzenia płonącą siarkę zapakowaną w skórę
bydlęcia. Potwór nic nie przeczuwał, zjadł i udusił się od buchających
we wnętrznościach płomieni.
Jak głosi dalej to podanie, na ścierwo potwora zleciały się kruki i to od ich krakania wywodzi się nazwa Kraków.
Wincenty
Kadłubek nic nie wspominał o żadnym smoku, lecz pisał o potworze,
którego w tekście oryginalnym, czyli łacińskim, nazywa olophagiem.
To słowo jest jednak sztucznym tworem językowym wtrąconym do
łacińskiego tekstu. Jest połączeniem dwóch słów greckiego pochodzenia,
które dają się przetłumaczyć jako pożerający w całości, czyli całożerca.
Kadłubek użył tego słowa tylko w odniesieniu do podwawelskiego potwora i nigdzie indziej, chociaż słowo smok (łac. draco) było mu znane. W swojej kronice użył słowa draco aż dwa razy: w odniesieniu do Bolesława Krzywoustego oraz cesarza Fryderyka Barbarossy.
Można
posądzać Wincentego Kadłubka o dążenie do zwiększenia literackiej
ekspresji, ale też o chęć użycia tego jemu tylko znanego słowa do
nazwania potwora inaczej. Taki stan rzeczy zapewne sugeruje, że był to
potwór niekoniecznie smoczego pochodzenia, inaczej autor napisałby po
prostu draco – smok. Wincenty Kadłubek, jak sam podkreślił, nie
wymyślił historii o podwawelskiej bestii, lecz ją usłyszał, czyli
dowiedział się o niej z innych źródeł. Dlatego nie można go traktować
jako twórcy fantazyjnej opowieści, lecz jako osobę, która tylko
przekazała dalej znaną w Krakowie historię.
Istnieje
pewien precedens, który wskazuje na motyw walki bohatera z potworem,
który nie był smokiem. Był nim na przykład mitologiczny Minotaur,
którego pokonał Tezeusz.
W
średniowiecznej Europie, a w tym i w naszym kraju, znana była historia
zabicia przez Beowulfa potwora Grendala (jednakże po jego zabiciu
bohater ten walczył później też ze smokiem). O jego czynach czytamy w
epickim utworze z X wieku, pochodzącym z kręgu literatury anglosaskiej,
pod tytułem Beowulf - jest to przykład istnienia w kulturze europejskiej motywu pokonania potwora, który nie był smokiem.
Zapewne
Kadłubek celowo pisał o potworze, a nie smoku. Chodziło być może o
jakieś symboliczne przedstawienie tej istoty w religijnym rozumieniu, a
mianowicie jako pożerającego ludzi szatańskiego strażnika piekieł.
Niektóre średniowieczne wizerunki piekieł w sztuce sakralnej pokazują
paszczę potwora pożerającą w całości ludzi. Dotyczyło to piekielnego
potwora, a nie smoka.
Być
może chodziło Wincentemu Kadłubkowi o Lewiatana lub Behemota –
szatańskie postacie związane z wyobrażeniem piekła. Sztuka
średniowieczna z połowy i końca XII wieku, a więc z czasów za życia
Kadłubka, wydała wiele dzieł przedstawiających potwora Lewiatana jako
piekielną istotę. Istnieje wiele przykładów pokazujących pożerającego
potwora, ale niekoniecznie smoka! Chociażby w katedrze Saint-Lazare w
Autun (Francja) spotykamy się z wizerunkiem paszczy pożerającego potwora
jako Lewiatana (przykładowo kapitel w przedsionku zachodniego portalu,
rzeźba z lat 1130-1145). Znanym dziełem jest Schwytanie Lewiatana, scena z Hortus deliciarum, Herrady von Landsberg, z drugiej połowy XII wieku. Z roku 1125 pochodzi Liber Floridus
Lamberti Canonici – tekst teologiczny z ilustracjami, w którym
zamieszczono wizerunek Antychrysta jadącego na Lewiatanie, co wskazuje
na eschatologiczne traktowanie tego potwora związane z ideą czasu
ostatecznego.
Kadłubek
pod wpływem apokaliptycznych wizji Antychrysta, Lewiatana i piekieł
użył słowa całożerca dla przedstawienia tej wawelskiej historii. Choć
dotyczy ona czasów przedchrześcijańskich, obrazuje w sposób alegoryczny
uniwersalną ideę, a mianowicie pokonanie szatańskiego potwora – centrum
zła. W sumie sugeruje to, że początki polskiej historii dotyczyły
ważnych spraw – tu, na polskiej ziemi pokonano siły piekielne.
Może
to wydawać się czystą spekulacją, jak wiele teorii odnoszących się do
odległych czasów, ale podkreślić należy, że Wincenty Kadłubek był
człowiekiem Kościoła, jego dostojnym duchownym i musiał siłą rzeczy znać
wiele zagadnień z teologii, Biblii i religijnych wizji świata. Bliższe
rzeczywistości historycznej wydaje się wytłumaczenie motywu wawelskiej
bestii w ramach kategorii religijnych niż świeckich. Dzieło swojego
życia napisał on w ciszy klasztoru cysterskiego w Jędrzejowie – jako
pokutujący mnich.
W wawelskiej historii z
pokonaniem bestii nie należy doszukiwać się wyłącznie alegorii władcy
polskiego w jego świeckim wymiarze, który pokonał potwora szkodzącego
poddanym. W tej historii zapewne chodziło o religijny aspekt dziejów
świata na wzór biblijny. Przede wszystkim Biblia, a nie wyłącznie
antyczna literatura, kształtowała umysłowość człowieka z kręgu Kościoła.
To, że historia z pokonaniem potwora wawelskiego może mieć związek z
literaturą poświęconą antycznym bohaterom, nie oznacza, że owa analogia
była inspiracją. Przyjęto, że to literacki utwór Romans o Aleksandrze (inaczej Historia Aleksandra Wielkiego króla Macedońskiego o walkach) stał
się źródłem, które zainspirowało do stworzenia motywu pokonania
wawelskiej bestii, a utwór ten znany był w Polsce już w XIII wieku.
Równie
dobrze można na podobnej zasadzie powiedzieć, że to dawna hebrajska
historia z prorokiem Danielem pokonującym smoka stała się inspiracją dla
autorów podejmujących wszelkie późniejsze smokobójcze tematy w
literaturze. Mistrz Wincenty Kadłubek, raz jeszcze podkreślmy, to
człowiek religijny, to biskup i pokutujący mnich przesiąknięty
średniowiecznymi wartościami teologicznymi, u podstaw których leżała
wizja pokonania zła jako sens istnienia świata, a nie wizja świeckiego
władcy, który dla dobra społecznego pokonał szkodzącego ludziom potwora.
Być może Wincenty Kadłubek specjalnie nazwał potwora olophagiem,
aby podkreślić szczególny aspekt wydarzenia, jakim było jego pokonanie,
ważniejszego niż jakiekolwiek literackie smokobójcze historie, łącznie z
ulubionym przez średniowiecznych rycerzy smokobójcą Aleksandrem
Wielkim.
Oczywiście
istnieje zbieżność dotycząca sposobu zabicia potwora. W dziele o
Aleksandrze Wielkim, w jego znanych nam wersjach, jest też mowa o
podstępie. Syryjska wersja tego utworu, pochodząca z VII wieku, mówi o
podstępnym zabiciu smoka przez podrzucenie mu trucizny zapakowanej w
skóry wołów, złożonej z gipsu, smoły, ołowiu i siarki. Na koniec dobito
smoka, wrzucając mu do paszczy rozgrzane spiżowe kule. Inna wersja Romansu o Aleksandrze,
zwana koptyjską i pochodząca z około X-XI wieku, mówi o podobnym
sposobie zgładzenia smoka, ale trutka składała się ze smoły, siarki,
specjalnej trucizny oraz żelaznych haków, a dobito go rozpalonymi
kamieniami. Podobną historię opisuje słynny perski poemat Księga królów Firdousiego, prawdopodobnie z 1011 roku. Tutaj skóry nasycono trucizną i naftą, a dobito smoka strzałami z łuków.
Wokół wawelskiego dramatu
z potworem narosło wiele teorii i hipotez. Ostatnio sugerowano, że
ujmując temat z celtyckiego punktu widzenia, historia przedstawia się
inaczej. To Krak był czarnym charakterem, a Smok władcą celtyckiego
grodu i został przez niego pokonany.
Podobną
spekulacją jest pewna teoria z początku XX wieku, mówiąca, że łodzie
skandynawskich wojowników miały dekoracje przedstawiające smoki, a owi
wojownicy czynili szkody w okolicach Wawelu i tam mieli swoje gniazdo.
Dlatego ich smoki na łodziach skojarzono z niszczeniem. Pokonanie owych
wojowników połączono z ideą pokonania smoka; przywódcę ich bowiem
nazywano Smokiem i jego to pokonał Krak.
Wracając
do źródeł historycznych, zauważamy, że jednak istniał religijny aspekt
wawelskich wydarzeń. Chociaż dotyczył on pogańskiego władcy, miał swoją
biblijną argumentację. Otóż w Kronice Dzierzwy (Mierzwy),
pochodzącej z początku XIV wieku, powtórzono wersję Wincentego Kadłubka
oraz dodano, że to zdarzenie ma odniesienie do zabicia smoka przez
proroka Daniela. Przypomnijmy, że ów prorok pokonał smoka dzięki
podstępnemu podaniu mu trutki: „Wziął tedy Daniel smoły, łoju i sierści,
ugotował to razem, zrobił ciasto i dał w paszczę smoka. Smok, zjadłszy,
rozpękł się” (Dn 14, 25). Autor Kroniki Dzierzwy wskazał na
biblijne pochodzenie wawelskich wydarzeń, a nie na ich świecki wymiar,
co potwierdza religijną intencję Wincentego Kadłubka w interpretowaniu
wawelskiego dramatu. Księga Daniela była, obok Apokalipsy, najbardziej
znaną biblijną księgą w średniowieczu, gdyż dotyczy ona proroctw
odnoszących się do spraw ostatecznych, a owa epoka była takimi treściami
głęboko przesiąknięta.
W
takim klimacie, w przekonaniu o końcu świata, żył Kadłubek – człowiek
religijny, bogobojny – czczony przez Kościół. Dlatego bliższe prawdy
jest interpretowanie historii o zwycięstwie nad potworem w duchu
religijnym, ukształtowanym przez Biblię, którą uważano za jedyne
wiarygodne źródło wiedzy o początku i końcu świata, o jego sensie i
kształcie, o boskim planie i sposobach pokonania zła.
...